[SZORTOWNIA] Coraz więcej i szybciej


Kurczę! To już prawie miesiąc jak nic nie pisałem?! No to już najwyższy czas coś wystukać. Zacznę więc od tego czemu tak długo się nie odzywałem. Bardzo dużo się wydarzyło od mojego ostatniego wpisu. Podjąłem pracę więc wolny czas na rysowanie skurczył się w znacznym stopniu ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- odświeżyłem znajomość ze starym kumplem który również jest rysownikiem. Rozmowy z nim potrafią działać jak katalizator do robienia rzeczy, których nigdy wcześniej się nie robiło i tak pod wpływem jednej z nich powstał szkic cosplaya. Nigdy tak dokładnie nie rysowałem portretów i zaznaczyć muszę iż pierwszy raz w życiu miałem w ręku gumkę chlebową i wiszer. Niewtajemniczonym muszę wyjaśnić iż gumka chlebowa wygląda i działa nieco inaczej niż ta którą znamy ze szkolnego piórnika. Przede wszystkim wyróżnia się dużą plastycznością- jest trochę podobna do plasteliny dzięki czemu nie trzeba jej przycinać tapeciakiem ale wystarczy wymodelować szpic i już. Ponad to w odróżnieniu od tych tradycyjnych nie działa na zasadzie ścierania przez mazanie (jeśli tak to mogę nazwać) ale "wciąga" grafit w siebie. Taką gumkę można umyć i jeszcze jakiś czas będzie służyć.
Wiszer, to narzędzie głównie do pasteli i węgla ale świetnie za jego pomocą można zasymulować fakturę niektórych delikatnych materiałów czy tła. Coś dla ludzi którzy już wiedzą, że rozmazywanie paluchem psuje szkic.
No ale portret był tylko ujściem potrzeby odreagowania od codziennego, uproszczonego rysunku jakim jest komiks. W tym miejscu muszę się przyznać, że niewiele udało mi się naszkicować w tym czasie. Nie pamiętam w prawdzie na którym rozdziale wówczas byłem ale obecnie zatrzymałem się na dwunastym. Można by powiedzieć, że się obijam ale wierzcie mi lub nie z dnia na dzień spadło na mnie multum spraw do załatwienia.
Zaczęło się od tego, że postanowiłem zbierać na tablet graficzny LCD. To nie mały wydatek, a utrudniłem sobie zadanie tym by nie naruszać i tak lichego budżetu domowego. Kombinowania co nie miara. Wyprzedałem co bardziej wartościowsze rzeczy by nieco przyśpieszyć i już witałem się z gąską gdy nagle ni stąd ni zowąd spalił mi się komputer. Nie zagłębiając się w szczegóły okazało się że i tak czekała by mnie wymiana komputera by tablet działał jak należy więc zmuszony byłem kupić inny. Ten okazał się dużo lepszy ale karta graficzna nie taka, zasilacz za słaby i tak dalej... A kasa się kurczy więc kombinuję dalej... Co z tego wyniknie to się jeszcze okaże.
"Też mi coś. Ale rysować mogłeś"- ktoś by mógł powiedzieć i miałby bardzo mało racji gdyby nie fakt, że udało mi się przebić ze swoimi historyjkami o życiu korporacyjnym do niewielkiej warszawskiej gazety. Nie zapeszając nie będę zdradzał szczegółów ale zapowiada się całkiem fajna przygoda. Czasopismo dopiero startuje, my się jeszcze nie znamy a w monecie w którym zdechł mi komputer redakcja narzuciła mi korekty które miałem wprowadzić do historyjek tak by w drukarni nie było problemów. Robi się już ciekawie? Poradziłem sobie jakoś i czekam teraz na pierwszy egzemplarz gazety. No ale naiwny jest ten kto myśli, że praca komiks, tablet, problemy z komputerem i zamieszanie wokół historyjek to wszystko. Wciąż prowadzę bloga fanpage'a, odpowiadam na komentarze i co ciekawsze przygotowuję niespodziankę. Teolteco też nie poszło w odstawkę i małymi kroczkami przygotowuje szósty rozdział do publikacji. A przecież jest jeszcze dom i rodzina. Nie wolno mi o niej zapominać. To oni wspierają mnie we wszystkim co robię i jestem im za to bardzo wdzięczny...
P.S.
Na dzień dzisiejszy nic się nie zmienia i data publikacji szóstego rozdziału wciąż podtrzymana jest na wrzesień 2015.

Komentarze